piątek, 10 maja 2013

Rozdział 3

Chelsey Parks zmierzała do stolika, który był już jej. Nikt tam nie siadał, bo wiedział, że siada tam nudziara, której nikt nie lubi.. Dzisiaj było inaczej. Gdy weszła do stołówki szkolnej przy jej miejscu ujrzała chłopaka. Jak na jej gust był przystojny. Hmm. Czapka koloru zielonego, bluza siwa, na niej 2 naszyjniki w stylu retro, oraz artystycznie podarte spodnie. Stanęła, jak wryta, trzymając się myśli, że chłopak jeszcze nie wdrożył się w nawyki szkoły,a on jej pomachał.
-Hej, jesteś Chelsey? -spytał wesoło.
-Tak.. Jestem Chelsey, dzisiaj nie mam pracy domowej, więc nie masz po co się podlizywać.. -warknęła, po czym od razu tego pożałowała.
- Nie chcę twojej pracy domowej..- nawet jej opryskliwość nie popsuła mu jego idealnego humoru.- Chciałem się poznać- zaraz po tym, co powiedział obok ich stolika przeszły dwie dziewczyny, których Chelsey szczególnie nie lubiła. Marvel spojrzała na nią z zadrością, i ruszyła ku swojemu stolikowi. Czuła się bardzo niezręcznie przy chłopaku, którego nigdy jeszcze nie miała.
- Jestem Natan.- powiedział Nejtan.- Miło mi cię poznać.- Puścił jej perskie oko.
- Mi również miło.- powiedziała, po czym poczuła, że się rumieni. Wykonała w pamięci kilka obliczeń, żeby rumieniec zniknął. Zabrała się za jedzenie kanapki z zieleniną, szynką, pomidorem i serem żółtym. Chłopak też wyciągnął swoją, która była przeciwieństwem jej. Chelsey jadała tylko zdrowe rzeczy, kiedy chłopak zaproponował jej colę- odmówiła.

Ten dzień był lepszy, niż jej się wydawało. Znacznie lepszy. 

Mniej więcej tak ubrany był Natan.
Sorry za to u dołu.. :D

Rodział 2

- Chelsey, wstawaj do szkoły..- usłyszała bezuczuciowy głos matki. Dziewczyna nie odpowiedziała, bez słowa ruszyła leniwym krokiem do łazienki. Sięgnęła po niebieską szczoteczkę, którą zaczęła po nalaniu pasty szorować zęby, które niestety nie były idealne.. Białe, co prawda, ale nie idealnie proste, ale przecież jest bogata! Tak, owszem, jest, ale jej matka woli pieniądze przepić... 
- Ciekawe, jak to jest mieć normalną rodzinę... - powiedziała sama do siebie. Chelsey zawsze marzyła o porannym śniadanku, ciepłym powitaniu z rana... Niestety jej matka uważała, że jeżeli dziewczyna ma wyżywienie, ubrania to ma wszystko, ale według Chelsey- pieniądze szczęścia nie dają, bo nie miała żadnych przyjaciół. W zawrotnym tempie wszyscy odeszli, niestety wtedy, gdy byli jej najbardziej potrzebni. Nigdy jeszcze nie czuła się aż tak samotna. Co prawda matka się nie zmieniała, ale osoby, które miały duży wpływ na jej życie- tak. Eliza- niegdyś słodka blondyneczka w różowej bluzce w kwiaty i szortach, teraz czarne długie, przetłuszczone włosy, brązowe soczewki, czarna szminka, czarna bluza, czarne, wąskie spodnie i glany. Chelsey przyjaźniłaby się z nią pomimo wszelkich przeszkód, spośród których jedną był wygląd, ale należy do grona ludzi, którym nie należy dawać drugiej szansy.

Sięgnęła do szafki z ubraniami po białą tunikę, czarne jeansy, marynarkę i apaszkę w panterkę, oraz czarną torbę szkolną i okulary przeciwsłoneczne. Szykował się kolejny dzień, na który nie miała ochoty... 
Strój Chelsey.