piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 1

Poszła do kuchni wyraźnie zmartwiona. Nie wiedziała o co chodziło. Nie wiedziała, co zrobiła. Pobiegła na górę do swojego pokoju. Usiadła na łóżku. Zaczęła czytać lekturę, pomimo tego, że żadna z liter nie wchodziła do jej głowy. Usłyszała uderzanie glanów o podłogę. Wiedziała, kto nosił glany. To była Eliza. Chelsey Szybko pobiegła do łazienki. Zamknęła się w pomieszczeniu. Obok drzwi usłyszała dźwięk tupania. Nie chciała wyjść, ale musiała. Wiedziała, jaka jest jej koleżanka, zaraz jej ukradnie coś cennego. Pociągnęła za klamkę. Stanęła twarzą w twarz z Elizą.
- Co ty tu robisz?! Wyjdź.- nie łatwo było jej to mówić, ale głos w sercu jej to podpowiadał. 
- Hej, przyszłam prosić o druga szansę.- Eliza mówiła szczerze.
- Nie, nie dam ci kolejnej. Zmieniłaś się. Kiedyś byłaś miła, teraz jesteś bezczelna i płytka, lecisz na pieniądze. Kiedyś nosiłaś trampki, teraz nosisz glany, kiedyś miałaś na sobie spódnicę, a teraz masz czarne spodnie.- powiedziała nie myśląc o tym.
- Wiem, że się zmieniłam. - powiedziała jej była przyjaciółka.
- Dlatego nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Wyjdź z mojego domu!- krzyknęła Chelsey i w oczach miała już łzy.
- Proszę!
- Mam już dość fałszywych przyjaźni. Już cię nie potrzebuję. Nie chcę kolejny raz cierpieć z twojego powodu.- odparła główna bohaterka. Posłuszna na pozór Eliza zrobiła to, o co prosiła ją Chels. 
**
Chelsey obudziła się mniej smutna, niż wczoraj. W końcu mama była na weekend w domu. Wstała z łóżka nie patrząc na bałagan w pokoju, poszła do łazienki. Odkręciła kurek z wodą i ochlapała sobie nią twarz. Wreszcie jakieś orzeźwienie... Zeszła na dół. Tato przy telewizorze, mama przy kuchni, czyli codzienność. Prawie codzienność. Oczekiwała, że mama spyta jej jak jej minął wczorajszy dzień, ale nie doczekała się tego. Usiadła przy stole. Czekała na śniadania, ale tego również się nie doczekała. Postanowiła podejść do lodówki, która świeciła pustką. Jak zawsze mama zapomniała zrobić zakupów. Sięgnęła po dżem, nasmarowała nim chleb i wyszła na dwór, posiedzieć na ławce. 
- Gdzie wychodzisz?- nagle matka zaczęła się nią interesować.
- Na zewnątrz, bo z tego, co widzę nie jestem tu mile widziana.- powiedziała i wyszła. Ku jej zdziwieniu było zimno. Natychmiast wróciła do domu po szlafrok. Narzuciła go na siebie, i wyszła szybciej niż weszła. Usiadła na huśtawce. Pogrążyła się w smutku. Jej niby dobry humor zniknął. Może lepiej by było, gdyby rodzice jednak byli dzisiaj w pracy. Byłoby łatwiej...


Nie pisać mi, że rozdziały są za krótkie, czy coś, bo to denerwujące, one mają być tak krótkie. Myślę, że się spodobało ;)